14.03.2016r.
AUTOR: Wioletta Klimczak - Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu/ Stowarzyszenie Psychoedukacji i Terapii "EVOLUTIO"
Dzieciństwo
w rodzinie z problemem alkoholowym to nie lada wyzwanie dla każdego dziecka. Zwykle
naszpikowane jest ono bowiem silnym lękiem i bólem, wynikającymi z licznych krzywd,
zaniedbań i łamania granic, przez najbliższe osoby – rodziców. Ogrom krzywd, doświadczanych latami przez dzieci alkoholików w domu rodzinnym, może znaleźć
rekompensatę w chwili, kiedy osoby te rozpoczną swoje dorosłe życie. Niestety, czasem moment, w którym wchodzą one
w etap dorosłości, staje się kolejnym pasmem udręk, których autorami są nadal ich
rodzice, domagający się od swoich dzieci płacenia alimentów.
Dzieciństwo
pod znakiem alkoholu
Ojciec? Alkoholik („Pan Tato”), który ojcem nie
był. Znęcał się nad rodziną fizycznie i psychicznie. Gnębił, terroryzował i okradał,
tak żonę, jak i dzieci. Nie łożył na ich utrzymanie, nie płacił alimentów. Do
domu nie wnosił niczego, poza strachem i cierpieniem. Niezmiernie wiele za to, z tego domu
wynosił, skutecznie siejąc w nim spustoszenie. Wynosił wszystko, co miało
jakąkolwiek wartość, zaczynając od sprzętów codziennego użytku, poprzez ubrania i biżuterię żony, a
na zabawkach i książkach dzieci kończąc. W przypływie alkoholowego głodu, z
wiecznie pustymi kieszeniami, nie cofał się przed niczym, aby zdobyć pieniądze
na kolejną butelkę. Nie skaził się też nigdy ciężką pracą i nie zadbał o własne
zabezpieczenie emerytalno-socjalne.
Żył z dnia na dzień. Dbał jedynie o zaspokojenie własnych alkoholowych potrzeb, kosztem bezpieczeństwa swojej rodziny. Wyglądało to tak, jakby jedynym i najważniejszym celem jego życia, był alkohol, a raczej zdobycie na niego środków. Każda pora dnia i nocy, była dla niego odpowiednia do tego, aby się napić. Z biegiem lat, nie potrzebował już nawet pretekstów. Po prostu pił. W alkoholowym amoku, bił, wrzeszczał, poniżał i zastraszał rodzinę, czerpiąc z tego tytułu prawdziwie sadystyczną przyjemność.
Potrafił budzić w środku nocy dzieci, zarządzając generalne porządki w ich pokojach. Nie pozwalał im zasnąć dopóki nie wypełniły jego wszystkich rozkazów. Brutalnie niszczył na ich oczach ukochane zabawki, które miały dla nich wartość sentymentalną. Zmuszał do jedzenia, a gdy spotkał się z odmową, potrafił rozbić talerz na głowie dziecka. Obrażał i szkalował kolegów i koleżanki dzieci, a także inne bliskie osoby z rodziny. Nie miał szacunku do nikogo. W wyniku psychoz i urojeń, uprzedzał też dzieci, że ma prawo do zabójstwa ich matki (wtedy już byłej żony), jeśli przyłapie ją w towarzystwie innego mężczyzny. Mówił im, że wtedy trafią do domu dziecka, w którym dopiero poznają co to prawdziwe nieszczęście. Słowem, zgotował własnym dzieciom prawdziwe piekło, którego królem był alkohol.
Żył z dnia na dzień. Dbał jedynie o zaspokojenie własnych alkoholowych potrzeb, kosztem bezpieczeństwa swojej rodziny. Wyglądało to tak, jakby jedynym i najważniejszym celem jego życia, był alkohol, a raczej zdobycie na niego środków. Każda pora dnia i nocy, była dla niego odpowiednia do tego, aby się napić. Z biegiem lat, nie potrzebował już nawet pretekstów. Po prostu pił. W alkoholowym amoku, bił, wrzeszczał, poniżał i zastraszał rodzinę, czerpiąc z tego tytułu prawdziwie sadystyczną przyjemność.
Potrafił budzić w środku nocy dzieci, zarządzając generalne porządki w ich pokojach. Nie pozwalał im zasnąć dopóki nie wypełniły jego wszystkich rozkazów. Brutalnie niszczył na ich oczach ukochane zabawki, które miały dla nich wartość sentymentalną. Zmuszał do jedzenia, a gdy spotkał się z odmową, potrafił rozbić talerz na głowie dziecka. Obrażał i szkalował kolegów i koleżanki dzieci, a także inne bliskie osoby z rodziny. Nie miał szacunku do nikogo. W wyniku psychoz i urojeń, uprzedzał też dzieci, że ma prawo do zabójstwa ich matki (wtedy już byłej żony), jeśli przyłapie ją w towarzystwie innego mężczyzny. Mówił im, że wtedy trafią do domu dziecka, w którym dopiero poznają co to prawdziwe nieszczęście. Słowem, zgotował własnym dzieciom prawdziwe piekło, którego królem był alkohol.
Bywały też chwile wytchnienia, okresy tzw. względnego
spokoju. Zwykle następowały one już po alkoholowym ciągu. Wtedy „Pan Tato” potrafił
być miły, a nawet troskliwy i zdolny do tzw. większych gestów. Ugotował obiad,
posprzątał, żartował, przyniósł dzieciom zabawkę, którą niedługo potem miał sprzedać w
zamian za butelkę piwa. Złożył też wiele wspaniałych obietnic, które nigdy nie
zostały spełnione. Najważniejsze było jednak to, że wtedy był
trzeźwy. Spokój ten był jedynie pozorny ponieważ rodzina żyła w ciągłej niepewności i wyczekiwaniu na to, czy i kiedy nastąpi kolejny atak. Okresy względnego spokoju, z biegiem lat stawały się
coraz krótsze. Coraz więcej było za to alkoholu, krzyku, awantur, poniżania,
krytyki i przemocy fizycznej. Nigdy nie wiadomo było kiedy wróci i w jakim
stanie. Rodzina alkoholika żyła zatem w
ciągłym strachu i napięciu. Odbijało się to na psychice dzieci, relacjach społecznych,
wynikach w szkole.
Zwrot
akcji
Po około dwunastu latach, „Pan Tato” zniknął na kolejnych 20 lat, udając się
na drugi kraniec świata. Bilet kupił za pożyczone, wyłudzone i nigdy potem nie zwrócone
pieniądze. Moment jego wyjazdu był dla rodziny prawdziwym początkiem nowego życia, choć
nadal nie pozbawionym negatywnych skutków. Alkoholik bowiem, mimo, iż był daleko, miewał momenty
przebłysków "ojcostwa" i raz na kilka lat dzwonił do dzieci. Zwykle był wówczas pod
wpływem alkoholu, jedyne, co miał więc do przekazania, to bełkot naszpikowany
wulgaryzmami i obraźliwymi komentarzami. Za każdym razem zapowiadał przy tym swój
rychły powrót. Tego właśnie rodzina obawiała się najbardziej – dnia, w którym
ich kat spełni swoją straszną obietnicę i wróci. Mimo, iż go fizycznie nie było,
nadal psychicznie terroryzował rodzinę. Po każdym takim telefonie, wiele dni, a
czasem i łez, musiało upłynąć, zanim możliwy był ich powrót do względnej
równowagi. Przez tych 20 lat, alkoholik nie interesował się losem rodziny, nie
wspomagał jej finansowo. Nie płacił też alimentów. Miał z tego tytułu ogromny
dług względem rodziny i państwa, który, jak się później okazało, szybko uległ przedawnieniu... Nie poniósł on zatem, po raz kolejny,
żadnych konsekwencji swoich zaniedbań.
Wielki
powrót „Pana Taty”
Niestety, obietnica powrotu, jako jedna z
nielicznych składanych przez alkoholika, została spełniona… „Pan Tato” wrócił. Słowo
wrócił może być tu jednak nie do końca adekwatne, gdyż został on deportowany na
koszt państwa, w którym przebywał. Ponieważ za granicą przebywał nielegalnie, a
jego alkoholowy styl życia nie zmienił się – raczej się pogłębił – doprowadziło
to do znacznego pogorszenia jego stanu zdrowia. Dorobił się martwicy wątroby,
żylaków przełyku oraz wielu innych poważnych chorób, w tym, nieodwracalnych zmian w mózgu, które są wynikiem wieloletniego picia. Koszty jednego tygodnia
leczenia w obcym państwie, w którym, rzecz jasna, nie posiadał żadnego ubezpieczenia, przewyższały koszty jego deportacji do Polski.
Wrócił zatem. Wrócił po dwudziestoletnim
pobycie za granicą, z dwunastoma centami w kieszeni jedynej kurtki, jaką
posiadał i z kulą, którą podpierał się chodząc. To był jego cały wieloletni bagaż
i dorobek. Teraz, jako schorowany i wyniszczony alkoholizmem człowiek, wyciąga
rękę po pieniądze do tych, których latami krzywdził najbardziej. Do swoich,
dzisiaj już, dorosłych dzieci, które osiągnęły - bez udziału ojca - względną stabilizację zawodową i
rodzinną. Bez skrupułów podaje o alimenty dzieci, które latami maltretował,
krzywdził i zaniedbywał, żądając, aby ponosiły koszty jego utrzymania pomimo,
że jest dla nich w zasadzie całkiem obcym człowiekiem. On widzi to jednak
inaczej. Uważa, że obowiązkiem dorosłych dzieci jest ponoszenie kosztów
utrzymania rodzica, niezależnie od wszystkiego… Nie waha się więc do nich
dzwonić, jak do bankomatu, z żądaniem wydania mu pieniędzy. Nie uważa przy tym nawet za stosowne, aby zapytać chociażby
jak one sobie radzą. Ma jedynie roszczenia i żądania. Nie docenia przy tym absolutnie żadnej - okazywanej mu jednak - pomocy. Słowa: "dziękuję" i "przepraszam", w jego słowniku nie istnieją. Nie zna nawet obecnych nazwisk swoich dorosłych dzieci, czy imion wnuków, mimo, iż wielokrotnie były mu podawane. Ot,
wciąż mu się te mało istotne drobiazgi mylą i ulatują z pamięci. Doskonale za to pamięta, kto i czego mu nie dał oraz co i od kogo mu się należy(?). W całej tej sytuacji nawet przez myśl mu nie przeszło, że nie ma moralnego prawa do tego, aby, nie tyle żądać, co nawet prosić, dorosłe dzieci, o utrzymanie. Zatem koszmar dzieci, wynikający z egoistycznego przekonania alkoholika, że jego potrzeby są na pierwszym miejscu, po wielu latach powraca. Znowu to one muszą(?) się martwić.
Co na
to prawo?
Prawo w tym zakresie niestety jest bezduszne i
wydaje się chronić alkoholika, a nie osoby, które skrzywdził. W myśl przepisów
obowiązującej ustawy, nawet, jeśli rodzice nie wywiązywali się
prawidłowo, lub wcale ze swoich rodzicielskich obowiązków, nie łożyli na
utrzymanie dziecka, nie płacili alimentów, a przy tym dopuszczali się zaniedbań
i nadużyć, czy nawet przestępstw względem dzieci, to i tak, w sytuacji, gdy
któreś z rodziców trafi do ośrodka pomocy społecznej, obowiązek jego utrzymania
w pierwszej kolejności obciąży dzieci. Znane są przypadki, w których nawet, pomimo tego, iż rodzic miał ograniczone prawa lub był pozbawiony władzy
rodzicielskiej nad dzieckiem, to dziecko to, po osiągnięciu dorosłości, zmuszone
było płacić na niego alimenty. O tym, czy tak się stanie, decyduje każdorazowo sąd.
Zgodnie z ustawą, rodzic może żądać alimentów
od dorosłego dziecka, jedynie wtedy, kiedy żyje w niedostatku. Przepis ten nie
definiuje jednak tego, co dokładnie kryje się pod pojęciem niedostatku. Sądy interpretują go najczęściej jako sytuację, w której rodzic nie ma środków na
zaspokojenie podstawowych potrzeb takich jak żywność, lekarstwa, odzież oraz
opłaty mieszkaniowe. Dla sądu, znaczącą przy wydawaniu wyroku, może być kwestia
sytuacji finansowej dzieci. Kwota zasądzonych alimentów powinna być dostosowana
do możliwości finansowych każdego z dzieci objętych takim obowiązkiem. W
praktyce może się zatem zdarzyć, że obciążenie alimentacyjne spadnie jedynie na
jedno, albo na kilkoro z nich, a kwota obciążająca dzieci w każdym
wypadku może być inna.
Czy to musi oznaczać kolejny wyrok dla dorosłych dzieci alkoholika? Przecież doświadczyły one już wystarczająco wiele krzywd z jego winy? Czy teraz, w dorosłości, to one muszą ponosić odpowiedzialność za skutki wynikające z egoistycznych i skrajnie nieodpowiedzialnych wyborów pijącego rodzica?
Czy to musi oznaczać kolejny wyrok dla dorosłych dzieci alkoholika? Przecież doświadczyły one już wystarczająco wiele krzywd z jego winy? Czy teraz, w dorosłości, to one muszą ponosić odpowiedzialność za skutki wynikające z egoistycznych i skrajnie nieodpowiedzialnych wyborów pijącego rodzica?
Nadzieja
dla Dorosłych Dzieci Alkoholików
W sytuacji, gdy rodzic, który krzywdził
dziecko, domaga się od niego alimentów, istotnym argumentem dla wydania przez
sąd wyroku, może być powołanie się na zasady życia społecznego, czyli tzw. „sprawiedliwość
społeczną”. Przepis ten mówi o tym, że jeżeli rodzic znęcał się nad dzieckiem,
nie łożył na jego utrzymanie, nie płacił alimentów i nie utrzymywał kontaktów,
to w świetle tych zasad, nie jest to
postrzegane jako „sprawiedliwe”. Przeciwnie, jest to niezwykle krzywdzące, względem dorosłego dziecka. Na tej podstawie sąd może uzasadnić odrzucenie
roszczeń rodzica i nie zasądzić alimentów.
Odrzucenie roszczeń alimentacyjnych przez sąd, w myśl tej zasady, może nastąpić także w sytuacji wykazania, że rodzic doświadcza niedostatku w wyniku własnych zaniedbań i wyborów. Sytuacja taka ma miejsce na przykład wtedy, kiedy rodzic, mimo możliwości i zdolności do pracy, nie podejmuje zatrudnienia lub doprowadził się do stanu skrajnej biedy i ubóstwa oraz chorób, w wyniku pijackiego stylu życia, nie podejmując decyzji o leczeniu odwykowym.
Jednak to, czy sąd zechce uwzględnić przywołany przez nas przepis jest wielką niewiadomą. Wiadomo natomiast, że potrzebne są głębsze zmiany w przepisach ustawy. Należy zmienić przepisy na takie, które wreszcie dadzą ofiarom przemocy domowej gwarancję ochrony i bezpieczeństwa.
Odrzucenie roszczeń alimentacyjnych przez sąd, w myśl tej zasady, może nastąpić także w sytuacji wykazania, że rodzic doświadcza niedostatku w wyniku własnych zaniedbań i wyborów. Sytuacja taka ma miejsce na przykład wtedy, kiedy rodzic, mimo możliwości i zdolności do pracy, nie podejmuje zatrudnienia lub doprowadził się do stanu skrajnej biedy i ubóstwa oraz chorób, w wyniku pijackiego stylu życia, nie podejmując decyzji o leczeniu odwykowym.
Jednak to, czy sąd zechce uwzględnić przywołany przez nas przepis jest wielką niewiadomą. Wiadomo natomiast, że potrzebne są głębsze zmiany w przepisach ustawy. Należy zmienić przepisy na takie, które wreszcie dadzą ofiarom przemocy domowej gwarancję ochrony i bezpieczeństwa.
Znam to z autopsji... Szczęście w nieszczęściu zanim rozprawy sądowe zakończyły się wyrokiem, ojciec zmarł. Nie dożył wyroku i nie zdażył wydoić ze mnie kasy. dodam, że porzucił nas jak miałam chyba ze 4 lata i miał nas gdzies przez kolejne lata. przypomnial sobie gdy byłam dorosła bo potrzebował kasy.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry, mocny tekst.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOgólnie jeśli chodzi o sam problem alkoholowy to pojawia się on często w polskich domach. Z tego co mi wiadomo o w walce z uzależnieniem bardzo ciekawym rozwiązaniem jest kroplówka na odtrucie https://detoksfenix.pl/kroplowka-na-odtrucie-alkoholowe/ dzięki której można powoli wychodzić na prostą drogę.
OdpowiedzUsuńDla osoby od której wymaga się alimentów w takiej sytuacji to musi być duży szok i pytanie co z tym dalej zrobić. Najlepiej udać się do Rozwód - Kancelaria Prawna Gdynia , gdzie można skorzystać z profesjonalnej pomocy nie tylko w kwestii rozwodów, ale też alimentów, spadków itp. Takie rozwiązanie będzie najlepsze.
OdpowiedzUsuń